Tak, jak już pisaliśmy. Wyrok skazujący dla urzędnika Dzielnicowego Biura Oświaty i Finansów na Pradze-Północ, który ukradł ponad 700 tys. zł, wcale nie oznacza zakończenia śledztwa. Jak donosi Super Express, prokuratura szuka teraz odpowiedzi na pytanie, czy urzędnik Mariusz G. działał sam? A jeśli tak, to dlaczego urzędnik nie był nadzorowany?
– Jeśli ktoś ze zwierzchników, który powinien go nadzorować, nie dopełnił swoich obowiązków, to też będzie musiał ponieść konsekwencje – czytamy w materiale SE. Jak tłumaczy przedstawiciel Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga: postępowanie jest na razie prowadzone „w sprawie”, a nie przeciwko jakiemuś konkretnemu urzędnikowi.
Fikcyjni pracownicy zarabiający nawet 14 tys. zł miesięcznie
Przypomnijmy: sprawa dotyczy ponad 700 tys. zł, które zniknęły z kasy dzielnicy. Pieniądze, przeznaczone m.in. na pensje nauczycieli, przelał na swoje konto Mariusz G., urzędnik Dzielnicowego Biura Finansów i Oświaty. Nielegalny proceder trwał od 2019 r. To największa kradzież publicznych środków w całej historii praskiego samorządu.
PRZECZYTAJ: Dziurawe biuro finansów oświaty. Radni wracają do sprawy kradzieży pieniędzy
System wyprowadzania publicznych pieniędzy polegał na stworzeniu fikcyjnych pracowników praskiej oświaty i wykorzystania danych osób, które już nie pracują w placówkach oświatowych m.in. dozorców i sprzątaczek. Podejrzewa się, że Mariusz G. stworzył aż 15 takich pracowników i dopisał ich do list płac, a ich pensje przelewał bezpośrednio na swoje konto. To nie były drobne sumy. Pensja fikcyjnych pracowników, np. starszego dozorcy czy konserwatora, wynosiła 8-9 tys. zł. Nauczyciele, stworzeni na potrzeby procederu, zarabiali krocie; od 13 do 14 tys. zł, a za godziny ponadwymiarowe wypłacano jednorazowo nawet 18 tys. zł. Jedna z wymyślonych postaci otrzymała też nagrodę jubileuszową oraz trzykrotnie wynagrodzenie z tytułu odprawy emerytalnej. Nieuczciwi urzędnicy dbali o szczegóły, dlatego od wynagrodzeń odprowadzano składki ZUS i zaliczki na podatek dochodowy.
PRZECZYTAJ: Urzędnicy z Pragi-Północ wyprowadzili ponad 700 tysięcy złotych. Sprawę bada prokuratura
– 29 stycznia wykryłam nieprawidłowości. Odpowiedzialny za to urzędnik został zwolniony. Natychmiast, zgodnie z procedurami powołałam wewnętrzną komisję kontrolną. Poinformowałam też prokuraturę, stołeczny ratusz i zarząd dzielnicy – tłumaczyła podczas jednej z sesji rady dzielnicy Edyta Fedorowicz, dyrektor DBFO. Przekonywała, że doszło do cyberprzestępstwa, a zwolniony pracownik używał specjalnego oprogramowania. Kontrolerzy wskazali jednak, że w większości przypadków listy płac były modyfikowane przy użyciu arkusza kalkulacyjnego Excel, standardowego wyposażenia większości komputerów.
Kontrolerzy: dyrektor DBFO nie realizował obowiązków kierownika jednostki
W dokumencie z kontroli czytamy m.in. (…) Z obszernych wyjaśnień składanych przez Dyrektor oraz pracowników DBFO wynika, że podczas sprawdzania list płac i not przelewowych nie stwierdzono nieprawidłowości. W ich ocenie listy płac i kartoteki osobowe w programie płacowym prawdopodobnie były tak modyfikowane przez Mariusza G., aby w momencie sprawdzania dane były zgodne, listy płac były tak przerabiane, aby podczas ich sprawdzania, ukryć osoby nieuprawnione do otrzymania nienależnego wynagrodzenia, a kwoty do wypłaty osób umieszczonych na liście zgadzały się z kwotą w podsumowaniu (…). Kontrola ujawniła jednak, że na niektórych dokumentach widniały podpisy pracowników placówki, co wskazuje, że ktoś weryfikował i zatwierdzał nieuprawnione wypłaty.
– Należy jednoznacznie ocenić, że dyrektor DBFO nie realizował obowiązków kierownika jednostki (…) Wyniki kontroli potwierdzają nieprzestrzeganie w DBFO procedur kontroli finansowej związanych z operacjami finansowymi i gospodarczymi, jak również wskazują na nierzetelnie prowadzony proces planowania wydatków ze środków publicznych – czytamy w dokumencie.
Fikcyjni pracownicy znaleźli się na liście płac m.in. w Szkole Podstawowej nr 30 przy ul. Kawęczyńskiej oraz w Zespole Szkół przy ul. Szanajcy 11.
Od lipca 2019 r. do stycznia 2021 r. z konta urzędu zniknęło 727 291,32 zł. To oznacza, że nieuczciwi urzędnicy miesięcznie wypłacali sobie ponad 38 tys. zł.