Jak daleko sięgam pamięcią, w parterowym domu na rogu ulic Małej i Inżynierskiej była zawsze siedziba najmłodszych obywateli Pragi. Starzy mieszkańcy naszej dzielnicy domek ten nazywali ochroną albo zdrobniale ochronką.
Aby jak najdokładniej poinformować czytelników o dziejach miniaturowej kamienicy, sięgam do pomnikowej, wielotomowej pracy historyka pana Jarosława Zielińskiego („Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy”, Wydawnictwo Towarzystwa Opieki nad Zabytkami). Oto co podaje autor wspomnianej pracy.
Kamienica przy ul. Małej 2, własność Edwarda Hessa, została zbudowana krótko po 1885 r. W 1910 r. została zakupiona przez Warszawskie Towarzystwo Pomocy Biednym Austro-Węgierskim Poddanym. W 1924 r. budynek przekazano Ministerstwu Spraw Wojskowych dla inwalidów wojennych. Wkrótce przejęty został przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. W następnych latach mieściła się tutaj poradnia lekarska – tu szczepiono wszystkie dzieci z całej Pragi, a pediatrzy zaliczani byli do znakomitych. W następnych latach dom służył PCK, potem była tu wytwórnia inwalidzka przedmiotów z tworzyw sztucznych. A później już nic tu nie było. Dopiero w latach 90. ub. wieku budynek został wyremontowany. Od kilku lat znajdują się tutaj lokale biurowe firm prywatnych.
Po tej wstępnej informacji sięgam do dalszych źródeł. Mam przed sobą dwutygodnik „Echo Pragi” z 2 marca 1916 r., czyli ponadstuletniego staruszka. Z artykułu poświęconego Ochronie przy ul. Małej 2 wynika, że począwszy od 1907 r., gdy z inicjatywy dr. Juliana Gawrońskiego powstało Towarzystwo Opieki nad Dziećmi, zaczęto pokrywać Warszawę i kraj cały, żyjący pod obcymi zaborami, siecią ochron. Pierwsza próba założenia takiej placówki na Pradze nie powiodła się. Dopiero w 1911 r. doktor I. Zakrzewski z gronem społeczników, z panią doktorową Izabellą Gromadzką na czele, zdołał powołać do życia ochronkę dla dzieci z siedzibą przy ul. Małej. Na początku ochronki tego rodzaju nazywano gniazdami. Szybko powstał zarząd, a gdy pojawili się pierwsi sponsorzy, tacy jak pani Janowska, która ofiarowała 300 rubli zebranych na kiermaszu w warszawskiej Dolinie Szwajcarskiej, i bezimienny ofiarodawca, który na ręce dr. Krzyczkowskiego złożył 1000-rublowy list zastawny (!). Ochronka, jak informuje gazeta, w ciągu pięciu lat swej działalności (1911–1916) utrzymywała się ze składek społecznych członków gniazda. Wychowawczynią ośrodka była panna (tak niegdyś pisano) Leonia Górska. W 1914 r. jednooddziałową ochronkę przekształcono w dwuoddziałową. W 1916 r. w ochronce przebywało 70 dzieci obojga płci, pobierających naukę, opiekę całodzienną i posiłki. Wśród członków gniazda i w zarządzie znajdowali się przedstawiciele praskiej inteligencji. Wymienić tu należy małżonkę dr. Gromadzkiego, znanego i cenionego lekarza położnika, filantropa, założyciela praskich bibliotek, zakładu położniczego przy ul. Targowej, fundatora stypendiów dla akademików. Wymienić trzeba zarówno panią Stanisławę Tryjarską z rodziny prowizora farmacji przy ul. Stalowej, jak i panią Leopoldę Daabową ze znakomitej rodziny przemysłowców. Jak wynika z bilansu za rok 1915, łączne wydatki opiewały na sumę 3323 rubli i 35,5 kopiejek. Przykładowo: za komorne zapłacono 500 rubli, za pożywienie – 320 rubli, płace dla wychowawców i służby – 430 rubli. W pozycji przychodów można znaleźć składki w wysokości 80 rubli, darowizny 220 rubli albo zapomogi z Zarządu Głównego w wysokości 820 rubli oraz pozostałość z roku 1914 w wysokości 2122 rubli. I to byłyby najważniejsze informacje. Zrozumiałe jest, że każde kolejne lata i nowi właściciele mogliby wzbogacić informację o omawianym obiekcie. Jednak to już przekraczałoby ramy tego artykułu.
Na zakończenie dodam, że tuż obok ochronki, wzdłuż ul. Małej, rozciągał się pas zieleni – mały ogródek z drzewkami i krzakami bzów. Sięgał do posesji nr 4, dziś zabudowanej. Otóż w ogródku tym dzieci z ochronki spędzały każdą wolną chwilę. Tutaj również powstał na wzór Krakowa Ogródek Jordanowski z wyposażeniem do zabaw i gimnastyki. Inicjatorem ogródka był dr Antoni Kędzierski z ul. Stalowej. Był bratem rodzonym Apoloniusza, znanego artysty malarza. O fakcie tym wspominał przed laty mój przyjaciel, a syn doktora Janusz Kędzierski, lotnik i pisarz. No, proszę. Taki mały domek, a tyle w nim treści!