Jutro, 21 sierpnia, sąd po raz kolejny zajmie się sprawą zaginionych głosów mieszkańców Pragi. W czerwcu br., dzień przed rozprawą, na której miało nastąpić ponowne przeliczenie głosów, okazało się, że te zniknęły z urzędu. Zdaniem samorządowców doszło do zuchwałej kradzieży.
Początek rozprawy o godz. 11, w Sądzie Okręgowym dla Warszawy-Pragi przy al. Solidarności 127, w sali nr 241.
Przypomnijmy: do kradzieży głosów doszło w czerwcu 2015 roku. Na początku zginęły 164 karty do głosowania, a kilka dni później skradziono karton, w którym głosy były przechowywane. Niestety, głosy nie zniknęły przypadkiem.
W listopadzie 2014 r. do sądu, przez Praską Wspólnotę Samorządową, został złożony protest, w którym wykazano wiele nieprawidłowości związanych z przeprowadzeniem wyborów samorządowych na Pradze-Północ. – Przedstawiliśmy twarde dowody – mówi Jacek Wachowicz, wiceprzewodniczący rady dzielnicy z ramienia PWS. – Dowiedliśmy nieprawidłowości, które nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym i demokratycznym państwie.
W komisji przy ul. Otwockiej zdublowano około 60 nazwisk wyborców, gdzie indziej wydano za dużo kart, niż zapisano w protokole. Członkowie komisji w wielu przypadkach nie sprawdzali liczby kart odebranych z urzędu i źle zaplombowali urny. Na listach wyborców znalazły się też osoby nieżyjące.
Dzień po zakończeniu wyborów w listopadzie 2014 r. w dziwnych okolicznościach odnalazł się wyborczy głos, który doprowadził do tego, że miejsce pewnej już mandatu kandydatki Praskiej Wspólnoty zajął kandydat Platformy Obywatelskiej. – To wszystko zdarzyło się podczas zarządzonej kilkunastogodzinnej przerwie w pracach komisji wyborczej – grzmi Wachowicz. – I wtedy wydarzył się tzw. „cud nad urną”.
Co ciekawe, okazało się, że jedną z osób, które wprowadzały dane wyborcze do systemu był syn kandydatki Platformy, która również zdobyła mandat. Dla sądu to wystarczyło, dlatego zarządził ponowne przeliczenie głosów oddanych w trzecim okręgu, czyli na Michałowie i Szmulowiźnie, oraz w części komisji na Nowej Pradze. Decyzja sądu miała uciąć wszelkie spekulacje, co do wyników wyborów. Stało się jednak inaczej.
Dzień przed rozprawą okazało się, że brakuje aż 164 kart do głosowania oddanych w Komisji nr 394 przy ul. Białostockiej. – Zastanawia fakt, że były to głosy oddane na Praską Wspólnotę Samorządową – mówi Wachowicz. – Być może komuś się nie podobało, że politycznie niezależne stowarzyszenie odkryło wyborczą aferę.
Samorządowcy nie dali jednak za wygraną. Trzy dni po kradzieży zawiadomili odpowiednie służby. Zgodnie z Kodeksem karnym sprawcy kradzieży grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Jeśli głosy się nie odnajdą, możliwe, że wybory na trzecim okręgu zostaną powtórzone.
Jutro, tuż po rozprawie, podamy informacje co do jej przebiegu.