niedziela, 26 marca, 2023

Pomnik na Wisłą

Jest jednym, z niezliczonych już, warszawskich pomników ocalałych po depomnikozacji. Rozpadł się przecież gipsowy Dzierżyński, liczne posągi generała Waltera, przeprowadziła Nike, odszedł w niepamięć Ludowy Partyzant (stojący vis a vis dawnego KC). A Kościuszkowiec – ocalał. Może i słusznie. Jego idea nie budzi wątpliwości, choć uroda – wielkie.

Olbrzymią postać żołnierza zaprojektował Andrzej Kasten. Pomnikowy bojec z wyciągniętą w stronę Wisły ręką-szponą, wygląda jak gigantyczny nietoperz, który za chwile zaatakuje płaszczem-skrzydłem. Kolosalna postać żołnierza, wysokiego jak spora chałupa (mierzy sobie 11 metrów, a z tarasami aż 16) waży blisko 50 ton! Odsłonięto go w 40 rocznicę wejścia na Pragę (dotarła do tego właśnie miejsca, na którym dziś stoi pomnik) I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Patetyczna uroczystość zgromadziła tłumy, sztandary i władze. Obecny był generał Wojciech Jaruzelski, też przecież kościuszkowiec. Przyjechały delegacje z Węgier, Mongolii i Niemiec, ale najważniejsi w całej uroczystości byli weterani walk I Dywizji.
Pomnik przywalono tonami kwiatów, które – wraz z komunizmem – dosyć szybko zwiędły. Słynący z dowcipu prażanie od razu określili monument skrótem: „pięć piw proszę!”.

I choć ideę wystawienia pomnika kościuszkowcom należy zawsze popierać, bo ich walka o Polskę godna jest szacunku, to wątpliwej urody statui w żaden sposób nie da się obronić.

Danuta Szmit-Zawierucha

Redakcja
Przegląd Praski. Prawy brzeg informacji

Najnowsze informacje

Podobne wiadomości

Strona wykorzystuje pliki cookie. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close