Komenda przy ul. Młota miała gwarantować mieszkańcom bezpieczeństwo. Strażnicy najwyraźniej uznali, że na Pradze jest już bezpiecznie i zamiast przestępców, ścigają teraz mieszkańców okolicznych bloków.
– Po co robisz te zdjęcia pajacu – w ten sposób zareagowały miejskie strażniczki, kiedy jeden z mieszkańców dokumentował kolejną interwencję straży przy ul. Darwina. – A masz, to ja też ci zrobię – dodała zaraz strażniczka [nr. boczny radiowozy do wiad. red.]
W ostatnich tygodniach strażnicy z komendy obok ul. Darwina uznali, że wystarczy już kilkadziesiąt centymetrów różnicy, jeśli chodzi o odległość zaparkowanego samochodu od podwójnej linii, aby odholować auto, a kierowcę obciążyć kosztami. – Zapłaciłem ponad pół tysiąca złotych mandatu – mówi jeden z mieszkańców. – Najgorsze jest jednak to, że przepisy nie dotyczą strażników, których auta blokują nasze miejsca parkingowe.
Mieszkańcy postanowili się zorganizować. „Przegląd Praski” dotarł do zdjęć, które dokumentują łamanie prawa przez straż miejską. – W kilka minut straciłem oszczędności, podczas kiedy straż parkuje jak chce. To hipokryzja – mówi kolejny z mieszkańców. – Już nie tylko radiowozy, ale też prywatne samochody strażników stoją na przejściach dla pieszych i przy skrzyżowaniu. W innych przypadkach zajmują miejsca mieszkańcom, w ten sposób zmuszają nas do łamania prawa, co skrupulatnie egzekwują.
Mieszkańcy mają dosyć obecności komendy. – To koń trojański – słyszymy na podwórkach Nowej Pragi. – Z samochodów w nocy giną radia, złodzieje włamują się do sklepów. Strażnicy, którzy mieli nas chronić, nie dość, że tego nie robię, to przeszkadzają nam żyć.
Strażnicy miejscy postanowili poprawić swoje statystyki. Radiowozy parkują w miejscach przeznaczonych dla mieszkańców, zmuszając innych kierowców do zastawiania aut w zabronionych miejscach. Samochody po chwili znikają… Poniżej prezentujemy zdjęcia, które otrzymaliśmy od mieszkańców.
Prywatny samochód jednego ze strażników miejskich zaparkowany na przejściu dla pieszych