W środę odbędą się obchody rocznicy wkroczenia Armii Czerwonej na Pragę. Wydarzeniu będą towarzyszyć wykład, zwiedzanie izby pamięci przy ul. Strzeleckiej oraz msza w kościele przy ul. Ratuszowej. Przedstawiamy program wydarzeń.
Wkroczenie wojsk sowieckich na Pragę 14 września w 1944 r. przez wielu było uważane jako nadzieja dla walczącej w powstaniu Warszawy. Rosjanie mieli jednak inne plany. Na Pradze NKWD przy współudziale UB rozpoczęło planową eksterminację polskich patriotów.
Program obchodów 78. rocznicy zajęcia warszawskiej Pragi przez Armię Czerwoną:
- godz. 15.00
wykład: VI Obwód Praga AK w Powstaniu Warszawskim – Radosław Stróżyk - godz. 16.00
zwiedzanie z przewodnikiem Izby Pamięci przy ul. Strzeleckiej 8 - godz. 17.15
złożenie kwiatów przed tablicą poświęconą więźniom Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie na budynku kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8 - godz. 18.00
msza św. w intencji osób zamordowanych i zadręczonych przez NKWD i UB w katowniach praskich w latach 1944- 1954 odprawiona w kościele pw. Matki Bożej Loretańskiej przy ul. Ratuszowej 5A
Po mszy św. nastąpi złożenie kwiatów przed tablicami upamiętniającymi więzionych i zamordowanych przez NKWD i UB na budynkach przy ul. Cyryla i Metodego 4 i ul. Sierakowskiego 7.
Organizatorami wydarzenia są Izba Pamięci Strzelecka 8, IPN Oddział w Warszawie, Towarzystwo Miłośników Polskiej Tradycji i Kultury.
Pozorna pomoc sowietów
dr Tomasz Łabuszewski (źródło: IPN)
14 września 1944 roku, po czterech dniach walk Armia Czerwona i ludowe Wojsko Polskie zajęły ostatecznie prawobrzeżną część Warszawy. Większość jej mieszkańców łudziła się jeszcze wówczas, iż oznaczać to będzie przełom w akcji pomocowej dla walczących już od półtora miesiąca Powstańców Warszawskich. Rzeczywiście dzień później armia sowiecka rozpoczęła zrzuty broni w dzielnicach będących jeszcze w rękach polskich, dwa dni później na Czerniakowie wylądowali też pierwsi „berlingowcy” z 2 i 3 DP. Wszystko zaczynało składać się w spójny i pozytywny dla sprawy polskiej obraz. Tylko pozornie jednak. Co najmniej połowa zrzucanej bez spadochronów broni nie nadawała się do użytku. Żołnierze ludowego WP zaś – pozbawieni wsparcia, nieprzeszkoleni do walk w mieście – powiększyli tylko i tak ogromne grono polskich ofiar powstania.
Na rzeczywistą ofensywę Armii Czerwonej na odcinku warszawskim trzeba było poczekać jeszcze trzy i pół miesiąca – do czasu, kiedy ostygły już ostatnie pożary podpalanej systematycznie od października 1944 r. przez Niemców lewobrzeżnej części stolicy Polski. Cel, który postawił swojej armii Stalin, został osiągnięty, rękami niemieckimi zlikwidowano groźnego przeciwnika władzy komunistycznej, czyli Korpus Warszawski AK, jego komendę główną, struktury Delegatury Rządu i Rady Jedności Narodowej. Dzięki temu proces instalowania w Polsce reżimu reprezentowanego przez PKWN – TRJN (Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej) był już z pewnością znacznie prostszy.
Trudno przy obecnym stanie wiedzy intepretować zachowania dowódców wojsk sowieckich pomiędzy 1 sierpnia a 2 października w rejonie Warszawy inaczej, jak taktyczny sojusz z Niemcami.
Przecież według pierwotnego planu przedstawionego Stalinowi stolica Polski miała zostać zajęta pomiędzy 5 a 8 sierpnia, według drugiego, opracowanego wspólnie przez marszałków Rokossowskiego i Żukowa – pomiędzy 25 sierpnia a 1 września. Przecież kontrofensywa niemiecka w rejonie Radzymina nie doprowadziła wcale do rozbicia sowieckiej 2 Armii Pancernej. Co więcej, dwie pancerne dywizje niemieckie już 8 sierpnia zostały wycofane z tego rejonu frontu, aby przeciwstawić się postępującej od przyczółka magnuszewskiego 8 Armii Gwardyjskiej gen. Czujkowa. Przecież teza o braku zaopatrzenia nie wytrzymuje krytyki w kontekście podciągniętych linii kolejowych w rejon Siedlec i Mińska Mazowieckiego. Przecież nie jest dziełem przypadku, iż sowiecka 16 Armia Lotnicza, dysponująca w rejonie Warszawy około tysiącem samolotów – aż do 10 września miała zakaz lotów nad stolicą Polski – z wyjątkiem wykonywania dokumentacji fotograficznej umierającego miasta. Przecież nikt nie wymyślił sobie czołgów 16 Korpusu Pancernego Armii Czerwonej 30 lipca w Otwocku, dzień później w Miedzeszynie, Międzylesiu, Radości. Ich kanonadę słychać było w całej Warszawie. Przecież siły I Frontu Białoruskiego dysponującego blisko 900 tysiącami żołnierzy, ponad 3000 czołgów wystarczyły do sforsowania Wisły. Dowódca niemieckiej 9 Armii gen. Nikolaus Vormann swoje położenie nieprzypadkowo określał wówczas jako katastrofalne, a układ sił w tym rejonie na 7:1 na korzyść Sowietów. Zdecydowała jednak polityka. Czy zatem 170 tysięcy ofiar zbrojnego zrywu Warszawy powinno obciążać sumienia wyłącznie Niemców?