piątek, 24 marca, 2023

Drżenie ulicy Szwedzkiej

Ulica jest wąska, zabudowana i wygląda jak kanion. Hałas z niej nie wypływa, wciska się w mury, stropy, dachy, kominy i uszy. I tak przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przewalają się tą ulicą tiry, ciężarówki, autobusy, auta osobowe. A stropy kamienic przeważnie drewniane, mury „zbrojone” trzciną. Jakimś cudem nie rozsypują się cegły, bo tynki i balkony, odpadają.

Stareńskie, bo z początku dwudziestego wieku domy, nieustannie drżą. Drżą szyby, drży ziemia, brzęczą w szafkach szklanki. Dlaczego ulica nie zmieniła się w gruzowisko, nie wiem.

Przed laty nie otwierano tu okien, bo smród z fabryki Schichta, a potem Polleny-Urody nie dawał ludziom oddychać. Jeszcze wcześniej, z fabrycznego komina walił czarny dym i sadza, która osiadała na wszystkim. Również z jej powodu nie otwierano okien, a jeśli już, to na parapety i firanki spadała czarna maź.

Sadzy już nie ma, jest łomot ciężkich aut. Zabudowania fabryczne lada dzień zmienią się w lofty. Zabytek ocaleje, a co z innymi stojącymi przy Szwedzkiej domami?

Już teraz w gabinecie stomatologicznym naprzeciwko fabryki, nie słychać jęków pacjentów i wiertła, wiercącego w zębach otwory. W sklepie spożywczym trzeba głośno mówić, przechodnie porozumiewają się na migi. Tir za tirem, autobus za autobusem, na pohybel starym murom. Z jednej strony nobilitacja ulicy Szwedzkiej i ruiny fabryki, a z drugiej widmo udręki dla mieszkańców starych kamienic.

A może, gdy zamieszkają w loftach artyści, ludzie z fantazją i forsą, ograniczy się na Szwedzkiej ruch ciężkich aut. Oby tak się stało.

Zdzisław Kot

Redakcja
Przegląd Praski. Prawy brzeg informacji

Najnowsze informacje

Podobne wiadomości

Strona wykorzystuje pliki cookie. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close