– Kto to jest ten aktywista? – rozmawiają dwie starsze panie w tramwaju. – Może to jakiś nowy zawód? Bo widzę go w artykułach zawsze przy imieniu i nazwisku, coś jak aktor, modelka? – zastanawia się druga.
W pierwszej chwili się uśmiechnęłam, jednak po zastanowieniu stwierdziłam, że coś w tym jest. Trochę zawód, trochę celebryta… Aktywista miejski to szczególny tryb życia, dostępny tylko dla nielicznych. Trzeba mieć bowiem szczególne cechy, by móc to zajęcie skutecznie wykonywać.
Typowy miejski aktywista to osoba względnie młoda, po studiach humanistycznych typu etnografia czy socjologia, bez obciążeń finansowych i osobistych typu dzieci. Najczęściej nie ma ugruntowanej pozycji zawodowej lub jeszcze nie podjęła pracy. To ważne cechy, bo wywołują pewne frustracje, które popychają do agresywnego działania. Oprócz tego należy jeszcze mieć:
Miejski aktywista ma patent na mądrość
Ulubione tematy aktywisty to smog, likwidacja samochodów i zwężanie ulic. Ale aktywista zna się na wszystkim. Ekologia, architektura, dendrologia, budownictwo lądowe – żadna z tych dziedzin nie ma przed nim tajemnic. Potrafi na oko ocenić stan spróchnienia drzewa, zaprojektować miasto, wykonać organizację ruchu. Nie bez powodu są nazywani „papieżami transportu”. I biada temu, kto ośmieli się wyznawać inne poglądy! Taki delikwent jest natychmiast bezlitośnie wyśmiewany i hejtowany.
Warszawska ciekawostka – na Warszawie najlepiej znają się ci, którzy całkiem niedawno zjechali tu z Radomia, Podlasia czy Katowic. Cóż, może spojrzenie z dystansu jest lepsze?
Parcie na szkło
Aktywista nie wypuszcza z rąk żadnej okazji do zaistnienia medialnego. Każdy temat jest dobry, jeśli może wywołać burzę i ściągnąć media. Kopie wszystkich i wali bez skrupułów, nie bacząc na nic, a już zwłaszcza na rzeczowe argumenty. Nikt i nic nie zostanie oszczędzone, jeżeli można dzięki temu ogrzać się w blasku kamery.
Nieodłączny atrybut aktywisty:rower
Aktywista chętnie się obnosi się ze swoim rowerem i uważa, że każdy powinien się na niego przesiąść. Nie ma, że boli. Rower i basta!
Podejrzewam, że aktywiści zapadają w sen zimowy, ponieważ w zimie ich jakoś na rowerach nie spotykam. Bo przecież dysponując tak cudownym wehikułem, nie korzystaliby z niczego innego, a już zwłaszcza ze znienawidzonych „blachosmrodów”?
Cel, który uświęca środki
Jak wskazują przykłady, droga aktywisty ma jeden cel. Załapać się w struktury tzw. władzy. Jest duża szansa, że co bardziej krzykliwych władza będzie chciała sama „obłaskawić” za pomocą stołka. Takich przykładów jest dużo, od samego szczytu począwszy. Jest też szansa, że tych najbardziej krzykliwych ktoś wybierze w wyborach. I to jest ukoronowanie kariery aktywisty – zasilić szeregi urzędników i radnych, tych samych, na których wcześniej pluli jadem. Wówczas aktywista porzuca swą zbroję i zaczyna głosić poglądy swych wrogów.
Ważna uwaga! Aktywisty nie należy mylić ze społecznikiem. Społecznik działa dla ludzi, a nie tylko dla siebie. Bezinteresownie. Każdy społecznik jest na wagę złota i każdemu dziękuję, że jest.
Dominika Baranowska