wtorek, 19 marca, 2024

Nieznana ulica na granicy Pragi. Historia Ryszarda Siwca

Ulica Siwca biegnąca przy granicy Pragi-Północ i Pragi-Południe dla wielu jest nieznana. Niewielu też zna historie jej patrona, który po heroicznym czynie zmarł  kilka dni później w Szpitalu Praskim.

Był rok 1968, gdy o godz. 12:15 w 13. sektorze Stadionu Dziesięciolecia, położonym w pobliżu trybuny honorowej, rozegrały się dramatyczne wydarzenia – Ryszard Siwiec oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił. Płonąc, krzyczał: „Protestuję, protestuję, protestuję!”, „Niech żyje wolna Polska!”, „To jest okrzyk konającego, wolnego człowieka!” oraz „Nie ratujcie mnie, zobaczcie, co mam w teczce”.

Jak się później okazało, w teczce Siwca znajdowała się biało-czerwona flaga z napisem: „Za naszą i waszą wolność. Honor i Ojczyzna” oraz ulotki dot. inwazji na Czechosłowację. Nie pozwalał innym siebie ratować, bronił się przed osobami, które próbowały gasić ogień. W czasie tego dramatycznego aktu na płycie stadionu nadal grała muzyka i odbywały się uroczystości. Nikt nie przerwał imprezy, a Służba Bezpieczeństwa od razu rozpoczęła działania operacyjne w tej sprawie. Ryszard Siwiec został przetransportowany do Szpitala Praskiego z poparzeniami II i III stopnia, obejmującymi ponad 80 procent powierzchni ciała.

na zdjęciu Szpital Praski
Szpital Praski na Pradze-Północ. To tutaj trafił Ryszard Siwiec. Fot. Przegladpraski.pl

Zabezpieczając miejsce zdarzenia, funkcjonariusze SB skonfiskowali kilka negatywów i zakazali robienia dalszych zdjęć. Dramatyczny protest został utrwalony na esbeckim filmie oraz w kilkusekundowej sekwencji filmowej nagranej przez Polską Kronikę Filmową. Tego samego dnia kpt. Kazimierz Masewicz z Komendy Stołecznej MO wszczął dochodzenie przeciwko Ryszardowi Siwcowi, zarzucając mu, iż 8 września 1968 r. publiczne rozpowszechniał ulotki, zawierające fałszywe wiadomości o sytuacji polityczno-społecznej w PRL. Równocześnie dokonano rewizji w miejscu jego zamieszkania i pracy oraz na posesji należącej do jego rodziny w Lipowicy. W szpitalu odizolowano Ryszarda Siwca od innych pacjentów i poddano stałej inwigilacji, m.in. nagrywano jego wypowiedzi. Dostęp do niego miały jedynie wyznaczone osoby z personelu medycznego, które zostały poinstruowane przez SB na temat obserwacji pacjenta i osób, które go odwiedzały.

Nie płacz! Szkoda sił, a będą ci potrzebne

Służba Bezpieczeństwa przejęła 9-go września list, który Siwiec napisał do żony przed samospaleniem, w drodze do Warszawy. Maria Siwiec dopiero po upadku komunizmu mogła przeczytać skierowane do niej w liście słowa:

„Kochana Marysiu! Nie płacz! Szkoda sił, a będą ci potrzebne, jestem pewny, że po to dla tej chwili żyłem 60 lat, wybacz nie można było inaczej, po to żeby nie zginęła prawda, człowieczeństwo, wolność, ginę. A to mniejsze zło – jak śmierć milionów, nie przyjeżdżaj do Warszawy, mnie już nikt, nic nie pomoże, dojeżdżamy do Warszawy, piszę w pociągu i dlatego krzywo. Jest mi tak dobrze, czuję taki spokój wewnętrzny – jak nigdy w życiu!”.

Maria Siwiec otrzymała 9 września telegram z Warszawy z informacją, że jej mąż znajduje się w szpitalu, a 10 września udało jej się go odwiedzić i porozmawiać. Z nią również służby bezpieczeństwa przeprowadziły rozmowę na temat męża. Tego samego dnia nagrano wypowiedź Ryszarda Siwca:

„Ginę po to, żeby zwyciężyła prawda, żeby zwyciężyło człowieczeństwo i żeby zwyciężyła miłość. Ginę po to, żeby zginęło kłamstwo, zginęła nienawiść i zginął terror”.

Ryszard Siwiec zmarł 12 września 1968 r., dochodzenie w sprawie umorzono 16 października 1968 r. Służba Bezpieczeństwa nałożyła całkowitą blokadę informacyjną na wydarzenia, do których doszło podczas uroczystości dożynkowych na Stadionie Dziesięciolecia. Ukryto prawdziwe motywy postępowania Ryszarda Siwca, a jednocześnie rozpowszechniano informacje o jego rzekomej niepoczytalności. Przykład ten obrazuje ogromną skuteczność działania bezpieki i władz komunistycznych PRL, które sprawiły, że jego czyn do lat 90. pozostał prawie nieznany.

Najnowsze informacje

Podobne wiadomości