wtorek, 16 kwietnia, 2024

Plac Hallera. Salon osiedla Praga 2

Socjalistyczny w treści i narodowy w formie. Taki miał być plac w samym sercu osiedla Praga II. Dziś, ponad 60 lat później, trudno użyć podobnych określeń. To po prostu miejsce spotkań i odpoczynku, a dzięki pierwszej tężni solankowej w Warszawie plac jest postrzegany jako miejskie uzdrowisko. I choć dużo w tym fantazji, to ma w sobie magię, której próżno szukać gdzieś indziej.

Plac gen. Józefa Hallera, dawny plac Juliana Leńskiego, to przykład monumentalnej zabudowy, która w założeniu ówczesnych dygnitarzy i planistów, miała być lustrzanym odbiciem pl. Konstytucji. I choć ambitne plany popsuło to, co zawsze, czyli brak pieniędzy, architekci stanęli na wysokości zadania. W końcu mieli do dyspozycji najlepszych fachowców w kraju, o czym z dumą donosiła ówczesna prasa.

– Tempo robót idzie w parze z piosenką: Tu rośnie dom, tam rośnie dom z godziny na godzinę – pisał korespondent Zarządu Budowy w 1953 r. na łamach Stolicy. – Budowa osiedla poszczycić się może swoimi pracownikami, takimi jak najlepsza brygada ciesielska Zaniuka czy brygada zbrojarska Jana Bonieckiego, która wyrabia 260 proc. normy i zajmuje drugie miejsce we współzawodnictwie ogólnokrajowym o tytuł najlepszej brygady.

Budowa placu Hallera, dawniej Juliana Leńskiego. Źródło: Stolica (46/1957)

Jedną z ciekawostek jest to, że budynki przy placu były budowane m.in. przez więźniów, którym dzień pracy zaliczono jako dwa dni odsiadki.

Plac komunikacji partii z ludem

Plac decyzją Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej (dawna nazwa urzędu dzielnicy) został w 1959 r. zaplanowany jako miejsce spotkań mieszkańców. Jego funkcja nie zmieniła się więc od ponad 60 lat. Różnica polega jednak na tym, że ówczesne spotkania miały mieć bardziej wystawny i uroczysty charakter. W zamysłach decydentów, którzy bardzo dbali o komunikację na linii partia – lud, ówczesne planty miały w przyszłości pełnić podobną funkcję jak pl. Defilad w Śródmieściu. – W końcu prawy brzeg Wisły też należy odpowiednio indoktrynować – szeptali towarzysze w Radzie Narodowej. Świadczą o tym pewne relikty: w sąsiedztwie pętli autobusowej zachowały się kilkunastometrowe maszty, na których w dawnych czasach powiewały zapewne flagi Polski i Związku Radzieckiego. Na szczęście cała ta indoktrynacja skończyła się na masztach.

Kina, restauracje i zabawa do rana

W latach 50. plac tętnił, a wręcz kipiał życiem towarzyskim. Przy ul. Skoczylasa (od strony ul. Brechta), było kulturalne zagłębie. Do dziś znajduje się tutaj Biblioteka Publiczna im. ks. Jana Twardowskiego, niegdyś były też kina Mewa i Albatros, placówki pośredniej kategorii z repertuarem południowym dla dzieci, a wieczorem dla dorosłych. – Krzesła były twarde, skrzypiące, ekran niewiele większy od dzisiejszego telewizora, obraz zażółcony, wyświetlany z terkoczącego projektora o słabej żarówce – wspominał praskie kina Tadeusz Sobolewski w artykule „Arcydzieła wracają na cyfrze”.

Po stronie nieparzystej placu, w miejscu, gdzie dziś znajdują się sklepy zachodnich sieci, była część rozrywkowa. Były tu restauracja Pod Niedźwiedziem, z alkoholem i zabawą do rana, oraz kawiarnia Miś, gdzie można było napić się kawy, herbaty i zjeść ciastko. – W restauracji pod Niedźwiedziem wieczorami bawiło się całe FSO. Pracownicy żartowali, że na górze, czyli na I piętrze restauracji, znajdował się VII wydział fabryki i tam chodzili na piwo. Nazwa dlatego, że w zakładzie było tylko sześć wydziałów, no i VII z siedzibą przy pl. Hallera – wspomina Janusz Bembenista, właściciel sklepu „Metalowy” przy pl. Hallera.
Kawiarnia Miś przyjęła jakiś czas później nazwę Piosenka, m.in. za sprawą pierwszych imprez na Pradze, które dziś nazwalibyśmy karaoke. Różnica była jednak taka, że zamiast podkładu z komputera na żywo grał zespół. – Jak ktoś śpiewał ładnie, to dostawał brawa, ale jak ktoś knocił tak, że się słuchać nie dało, to wtedy był szał na sali, marynary fruwały i brawa – człowiek myślał, że się tak podoba i piał ile wlezie – wspominają mieszkańcy.

Plac neonów i drapaczy chmur

W latach 60. plac szczególnie pięknie wyglądał w nocy. Były tu neony z napisami „Apteka”, „Weronika” i „Pod Niedźwiedziem”. W 1968 r. sklep Zuch informował władze dzielnicy o montażu własnych neonów, a ślad za nim też sąsiednia księgarnia. Dziś po neonach zostały już tylko wystające uchwyty i resztki konstrukcji…

Pierwsze projekty placu Hallera, dawniej Juliana Leńskiego. Źródło: Architektura (1952)

Co ciekawe, na placu, na wysokości ul. Skoczylasa, miał powstać 12-piętrowy wieżowiec z salą kinową na 700 miejsc i podziemnym parkingiem na 300 samochodów osobowych. Nawet dziś taka inwestycja budzi emocje! Ale osiedlowa wieża, która miała przewyższać sąsiednie budynki o sześć kondygnacji, wzbudzała jednak za dużo kontrowersji. Ostatecznie z pomysłu zrezygnowano, bo – jak uznał sam architekt: – Zasadniczym elementem kompozycyjnym Pragi II jest otwierająca się z niej piękna panorama Wisły i zachodniego brzegu z sylwetką Starego Miasta […]. Ten widok zasłoniłby wieżowiec.

Wojskowe korzenie

Historia placu jest jednak dużo starsza. Po upadku Powstania Styczniowego w 1863 r. władze carskiej Rosji, czyli zaborca, zbudował na terenie przyszłego osiedla Praga II wojskowe miasteczko dla kozaków, którzy na co dzień patrolowali ulice i tłumili manifestacje niespokojnej Warszawy. Po odzyskaniu niepodległości, w 1918 r., poligon był wykorzystywany już przez polskich żołnierzy. – W głębi dawnego placu ćwiczeń ziemia była pofałdowana, przeorana przez saperskie łopatki. Odkrywaliśmy pozycje strzeleckie ćwiczących tu żołnierzy. Były tutaj najprawdziwsze okopy, biegnące mniej więcej tam, gdzie dzisiaj jest plac Hallera – wspominał w swojej książce „Moja Praga” Paweł Elsztein.

Kamil Ciepieńko
Kamil Ciepieńkohttps://kamilciepienko.pl/
Redaktor i twórca Przeglądu Praskiego. Publicysta i samorządowiec. Radny dzielnicy Praga-Północ od 2010 r. Z Pragą jest związany od pierwszych dni życia. Fundator i prezes Fundacji Praga Pomaga.

Najnowsze informacje

Podobne wiadomości