Pożar, który wybuchł w środę nad ranem w budynku przy ul. Jagiellońskiej 62, został zaprószony podczas alkoholowej libacji. Rozmawialiśmy z mieszkańcami budynku.
Pożar przy ul. Jagiellońskiej 62 wybuchł ok. godz. 3.30 nad ranem. Kilka minut później mieszkańców budynku obudziły krzyki przechodnia. Pierwsi na miejscu zdarzenia pojawili się policjanci, chwilę po nich przy ulicy stanęły wozy strażackie. W akcji brało udział siedem zastępów straży, łącznie około 30 strażaków. Gaszenie pożaru i ewakuacja mieszkańców trwało prawie trzy godziny.
Nie mamy prądu, gazu i ogrzewania. Masakra
Jedna z wersji mówi o niedopałku papierosa, od którego miała się zając kanapa w mieszkaniu. Mieszkańcy poinformowali nas, że w mieszkaniu trwała w tym czasie libacja alkoholowa. Część uczestników libacji trafiła do izby wytrzeźwień. Właściciel mieszkania został przewieziony do szpitala, z którego został jednak zwolniony jeszcze tego samego dnia. Wiemy też, że w mieszkaniu został pies, który nie przeżył wypadku.
– Mieszkamy na 4. piętrze, pod spalonym mieszkaniem, strażacy gasili pożar, było strasznie, mamy zalane całe mieszkanie, które nie nadaje się do zamieszkania. Kanapy, dywan, ciuchy w szafie, książki… Musimy się przenieść do syna. Nie mamy prądu, gazu i ogrzewania, masakra – słyszymy od mieszkańców.
Na lokalnych grupach dyskusyjnych na Facebooku możemy też przeczytać o chęci niesienia pomocy. – Mieszkamy w pierwszej klatce. Jak możemy pomóc? Mamy auto kombi, może coś trzeba przewieźć? – deklaruje jeden z sąsiadów.
Szczegóły zdarzenia ustala policja.