Piotr jest artystą z Brzeskiej, Feliks chuliganem, Franciszek pracuje jako grabarz, a Stefan jest przestępcą. Wszystkich ich łączy jedno, żyją i pracują na warszawskiej Pradze.
Stefan A. Przestępca
Jest jednym z reprezentantów świata istniejącego na osi ulic Targowej i Ząbkowskiej. W tej dzielnicy istnieją bloki domów, gdzie nikt nie pracuje. Całe kamienice, gdzie nie ma ani jednej rodziny, w której chociaż jedna osoba nie byłaby już kiedyś karana.
Stefan A. to znakomity mistrz gry w „lusterka”, uprawia hazard – co jest karane.
Jak się rzekło, na Ząbkowskiej ludzie studiują prawo. Znają jego luki, niedopowiedzenia, słabości, boczne uliczki. Wiedzą, że trzeba ich złapać na gorącym uczynku.
Potężną bronią w ręku przestępców praskich jest żyletka. Walczą nią w porachunkach między sobą, ale przede wszystkim używają jej jako narzędzia szantażu wobec policji. Panowie tną się żyletkami przy byle okazji. Niekiedy cały areszt ocieka krwią. Najczęściej cięcia są płytkie, ale niektórzy aresztanci nie żałują swych rąk i twarzy. Żyletki, a raczej ich małe skrawki ukrywane są w ustach. Przesłuchiwany przez funkcjonariusza oblizuje wargi, pokazując skrawki żyletek. Taka groźba…
Feliks M. Chuligan
Feliks M. jest już dziś normalnym członkiem społeczeństwa; pracuje na stacji samochodowej. Szeregi armii chuliganów opuścił przed rokiem i patrzy na byłych towarzyszy z pozycji człowieka na poważnym stanowisku, obywatela z kontem w PKO.
Skończył siedem klas szkoły, czemu sam chwilami nie dowierza. Nauczycielka biła go piórnikiem po rękach, co wspomina z niechęcią, ale bez pretensji: „Musiała walić, bo byśmy ją zamordowali”, „Lepsze bite niż zdechłe”.
Feliks nie uważa, by główną przyczyna chuligaństwa była nuda. W końcu każdy teraz może i na stadion sportowy pójść i na dobry film popatrzeć. „Chłopaki muszą się wyszumieć”.
Feliks podkreśla istnienie konfliktów międzydzielnicowych: „Każdy jest panem na własnych śmieciach”
Franciszek W. Grabarz
Pamiętamy dialog z cmentarza:
Hamlet: Czy ten człowiek nie zna natury swojego rzemiosła? Śpiewa przy kopaniu grobu
Horacy: Przyzwyczajenie wyrobiło w nim ten rodzaj swobody.
Hamlet: Tak to bywa we wszystkim; im mniej się do czego rękę przykłada, tym delikatniejsze jej czucie.
Franciszek Wojdak przyszedł tu do roboty przy szpitalu w 1903 r. Szkoły nie skończył, bo wtedy „żadnej na wsi nie było”. Od kilku lat mieszka na Targówku. Dziejom Pragi towarzyszy od zawsze, pamięta wszystkie jej katastrofy.
Przez jego ręce przechodzi rocznie około 700 wypisanych ze szpitala chorych. Oczywiście, wyłączając okresy wojen – bo wtedy czasem i tygodniowo było więcej.
Franciszek Wojdak nie śpiewa za swym kolegą z „Hamleta”. Ale i on ma filozoficzne spojrzenie na sprawy życia i śmierci. Przede wszystkim stwierdza słusznie, że „ktoś to musi robić”. Czy miał początkowo opory? – Pierwszego i drugiego dnia poszło z trudem, a później człowiek się zżył.
Nie interesuje się personaliami zmarłych. „Umarł, to umarł, obojętne, kim był”. Nie lęka się zmarłych, nie widzi duchów, nie ma koszmarów.
„Kiedyś pogrzeby spacerowe były. Z orkiestrą, latarnikami i z krzyżowym. Z karawanem pod baldachimem. Nieboszczyk wiedział, że umarł. Teraz tylko hyc do samochodu i w drogę, pompy nijakiej”.
Piotr M. Artysta
Urodził się na Pradze, na Brzeskiej. W pobliżu pętli tramwajowej na Radzymińskiej przemieszkał od 1919 do 1960 r. Zawód Piotra Marczewskiego brzmi: artysta-malarz. Maluje prawie wyłącznie Warszawę, głównie jej część prawobrzeżną.
Uważa Pragę za relikt tradycyjnej Warszawy. Pragnie ocalić od zapomnienia czynszowe drewniaki przy Szwedzkiej i Stalowej, kamieniczki na Środkowej i Targowej. Żałuje, że nie wszystko można wypowiedzieć pędzlem: „Praga ma w sobie przedziwną siłę. Tu ludzie odznaczają się wielką żywotnością. Tu nie ma średniaków, tu są albo łajdaki, albo zacności ludzie”.
JESZCZE WIĘCEJ HISTORII Z PRAGI POZNASZ TUTAJ
Materiał pochodzi z literatury na temat warszawskiej Pragi.