Pana Pawła Elszteina poznałem w 2002 r. w parku Skarszewskim, podczas obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Był to dla mnie wielki zaszczyt, gdyż wychowałem się na jego książkach poświęconych tematyce lotnictwa i budowy latawców. Bardzo szybko zaprzyjaźniliśmy się, mieliśmy bowiem wspólną pasję – fascynację Pragą, dzielnicą, na której pan Paweł się urodził, wychował i mieszkał przez całe życie – wspomina na łamach Przeglądu Praskiego Piotr Stryczyński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Pragi.
Przez prawie 30 lat dokumentował, badał, a przede wszystkim popularyzował tę wyjątkową i autentyczną część Warszawy, odczarowując ją z licznych negatywnych stereotypów. Przeprowadził niezliczoną ilość odczytów, wystaw i spotkań przeznaczonych dla mieszkańców, głównie w lokalnych bibliotekach, w Domu Kultury, kinie Praha czy w Urzędzie Dzielnicy Praga-Północ. Pan Paweł kochał Pragę nie tylko architektonicznie. Niemal zawsze martwił się o kogoś, a nie o siebie, o sąsiada, o samotną matkę wychowującą troje dzieci, o chłopca, który przez dwa tygodnie chodził w tym samym ubraniu, albo o to, czy bezdomny pan, mieszkający na skwerku, ma co jeść. Oprócz olbrzymiej empatii bijącej od Pana Pawła, na co dzień zachwycało mnie w nim wiele innych rzeczy: szeroka wiedza, niebywała skromność, zawsze elegancki wygląd i ubiór, nawet gdy szedł po bułki do sklepu.
Całe życie mieszkał w stuletniej kamienicy, bez centralnego ogrzewania, bez windy. Mówił, że są inni, bardziej potrzebujący
Miał niesamowite poczucie humoru i olbrzymi dystans do siebie. Imponował mi sztuką wypowiadania się, dostosowaną zawsze zarówno do okoliczności, jak i adresatów wypowiedzi, pozbawioną współczesnych uproszczeń czy obcojęzycznych zapożyczeń. Przez większość życia mieszkał na czwartym piętrze, w ponad stuletniej kamienicy, bez centralnego ogrzewania, bez windy. Kilka lat temu zamontowano w jego klatce zamek na klucz bez domofonu, więc przy każdej wizycie musiał schodzić na dół, by otworzyć komuś drzwi. Dwa lata namawiałem go na złożenie wniosku o zamianę mieszkania. Mówił, że są inni, bardziej potrzebujący, ale w końcu się udało. Przeprowadzki nie doczekał, zmarł w wieku 98 lat.
Pozostawił po sobie mnóstwo publikacji, zdjęć i niezliczoną ilość wspomnień. Jego upór i konsekwencja doprowadziły do reaktywacji Towarzystwa Przyjaciół Pragi, nad którego upadkiem ubolewał przez wiele lat. Od 2013 r. rozpoczęliśmy z Panem Pawłem szeroką współpracę, która dotyczyła przede wszystkim redakcji tekstów związanych z historią Pragi, konsultacji przeprowadzanych kwerend i inwentaryzacji praskich kamienic. Pozostanie jedną z najbardziej zasłużonych osób na kartach historii Pragi i moim serdecznym przyjacielem.
Piotr Stryczyński,
Towarzystwo Przyjaciół Pragi