Decyzja o wprowadzeniu strefy już zapadła, a Wy możecie jedynie powiedzieć nam, gdzie i w jaki sposób możemy jeszcze bardziej utrudnić Wasze życie – tak można podsumować ostatnie spotkanie w ramach tzw. konsultacji społecznych „Jakie strefy Tempo 30 w Warszawie?”
Po raz kolejny okazało się, i chyba nie jest to dla nikogo zaskoczeniem, że twór pod nazwą „konsultacje społeczne” to zwykła farsa. Ale też – igranie z ogniem, bo w końcu mieszkańcy będą mieli dość traktowania ich jak idiotów. Po raz kolejny są bowiem robieni w przysłowiowe „bambuko”. Pyta się ich o nic nieznaczące drobiazgi, a sama treść tematu nie podlega dyskusji, bo decyzje już dawno zapadły. A pytając, nawet nie oczekuje się odpowiedzi.
Tempo 30 to szykany na drogach
„Konsultacje” w sprawie wprowadzenia strefy Tempo 30 trwały od 14 października do dziś. Jest jeszcze czas, by zaprotestować przeciwko tym szalonym rozwiązaniom, które utrudnią życie większości warszawiaków. Warto pamiętać, że strefa Tempo 30 to nie tylko ograniczenie prędkości do 30km/h na 90-ciu procentach warszawskich dróg. To przede wszystkim przeróżne szykany na tych drogach, typu progi zwalniające, podwyższenia skrzyżowań, wyniesienia przejść dla pieszych czy esowanie toru jazdy. Dla korzystających z drogi oznacza to podskakiwanie co chwila i walenie głową w sufit, w autobusie – stałe nieprzyjemności pod postacią utraty równowagi.
PRZECZYTAJ: Miasto potrafi zadbać o siebie. Ale co z mieszkańcami?
Jeżeli ktoś w trakcie tzw. konsultacji chciał dowiedzieć się, jak strefa będzie wyglądała, rozczarował się okrutnie. Okazuje się bowiem, że nie ma nic – ani standardów organizacji strefy, ani harmonogramu. Wytyczne dopiero powstaną, a na ich podstawie projekty organizacji ruchu. Horyzont czasowy jest nieznany. Co ciekawe, nie ma też zaplanowanego budżetu na ten cel ani nie są nawet oszacowane koszty tego pomysłu!
Mieszkańcy do komunikacji, wybrańcy do samochodów
Niestety, na spotkaniu uczestnicy nie uzyskali odpowiedzi, czy te same szykany dotkną też rowerzystów na drogach dla rowerów, i w jaki sposób kontrolowana będzie ich prędkość. W sumie jest to zrozumiałe, bo przecież to nie w tę grupę (nieliczną, poniżej 3-proc.) wycelowane zostały te działa. To kierowcy mają ponieść ofiarę. Jak wyjaśnił dyrektor Biura Zarządzania Ruchem Drogowym, chodzi o to, by ci, którzy niekoniecznie muszą poruszać się samochodem, przenieśli się do komunikacji miejskiej. W ten sposób oddadzą przestrzeń na drodze tym, którzy „muszą jeździć”. Nasuwa się jednak pytanie, kto będzie decydował, kto „musi”, a kto „nie musi”? Kto będzie wybrańcem, a kto skazany na tzw. zbiorkom?
Wniosek jest oczywisty. Chcą nas zniechęcić do jazdy samochodem. Będziesz jeździł wolno, turlając się pośród progów, wybrzuszeń i szykan… Wymuszą na tobie wszelkimi metodami byś jak zajączek, w radosnych podskokach, susami przemierzał miasto. A najlepiej nie poruszał się wcale. Kiedy ty porzucisz samochód, wówczas oni będą jeździć wygodnie, bez korków.
Jeszcze dziś możesz wyrazić swoją opinię na ten temat, mailowo na adres: tempo30@um.warszawa.pl
Dominika Baranowska