czwartek, 25 kwietnia, 2024

Na pozwólmy się lekceważyć. Praga głosuje

Najbardziej lubimy narzekać na polityków. Trudno się dziwić, mieszkamy w dzielnicy, w której wciąż jest wiele do zrobienia. Jednak temu, że na Pradze-Północ jest źle, winni są sami mieszkańcy. Tak przynajmniej wynika ze statystyk Państwowej Komisji Wyborczej (PKW).

Za każdym razem lekceważymy wybory i tak samo traktują nas potem politycy. Najniższa frekwencja na Pradze sprawia, że kandydaci nie mają żadnego interesu działać na rzecz mieszkańców.
– W przypadku Warszawy łatwo zauważyć, że dzielnice, w których frekwencja jest najwyższa, rozwijają się najszybciej. Przykładem niech będą Ursynów i Wilanów – tłumaczą eksperci od marketingu politycznego. – Robienie kampanii w miejscach, w których ludzie nie chodzą na wybory, to strata czasu i papieru na ulotki – dodają.

Statystyki są nieubłagane

Podczas ostatnich wyborów prezydenckich do urn poszło niewiele ponad 59 proc. mieszkańców Pragi. Najmniej z całej Warszawy. Podobnie było, kiedy wybieraliśmy prezydenta w 2010 r. Znów byliśmy ostatni z frekwencją na poziomie niewiele ponad 58 proc. W 2005 r. głosowało nas tylko 55 proc. Z dziennikarskiego obowiązku podajemy, że w dzielnicach takich jak Żoliborz czy Ursynów frekwencja sięga nawet 70 proc.

Podobnie jest w przypadku wyborów parlamentarnych. W 2011 r. głosowało tylko 57,62 proc. mieszkańców Pragi. To wynik gorszy od tych samych wyborów w 2007 r., wtedy frekwencja wyniosła prawie 64 proc. W wyborach do Parlamentu Europejskiego 28,71 proc. z nas pofatygowało się do lokali wyborczych. W czasie wrześniowego referendum Praga tradycyjnie zajęła ostatnie miejsce z frekwencją niewiele ponad 8 proc.
Dane PKW wskazują, że Praga-Północ nie głosuje od lat. Starą jak świat prawdą jest to, że politycy pracują na rzecz tych, którzy zapewnią im wybór na drugą kadencję

Pragę, która nie rusza się do urn, można bez problemu zlekceważyć. Jej mieszkańcy nie są bowiem w stanie politykom ani zagrozić, ani pomóc.

Jeden głos

W badaniu, które przeprowadziliśmy na potrzeby artykułu, zadaliśmy mieszkańcom pytanie, dlaczego nie biorą udziału w głosowaniach. Najczęściej padały dwie odpowiedzi: że jeden głos nic nie zmieni lub to, że nie mam kandydata. Odpowiadamy: oddany głos daje nam pełne prawo do narzekania, możemy się później złościć albo być dumni z naszego kandydata.

Jeśli jednak nie mamy kandydata, to oddajmy pustą kartę albo wykażmy się fantazją i dopiszmy własnego! To z jednej strony żart i nieważny głos, z drugiej zaś czytelny sygnał dla polityków, że na głos prażan trzeba sobie zasłużyć.

Redakcja
Redakcja
Przegląd Praski. Prawy brzeg informacji

Najnowsze informacje

Podobne wiadomości