Groźby karalne, bluzgi w internecie, a nawet kradzieże worków ze śmieciami spod domów radnych dzielnicy. Aktywiści ze stowarzyszenia „Dla Pragi” są coraz bardziej wulgarni i dopuszczają się niebezpiecznych prowokacji. Atakują już nie tylko urzędników i radnych, ale też przedstawicieli naszej redakcji. Publikujemy oświadczenie redaktora naczelnego „Przeglądu Praskiego” Kamila Ciepieńko.
Przez blisko 40 lat wymiar sprawiedliwości – policja, prokuratura, zakłady penitencjarne – był dla mnie jak film, który choć kręcił się obok mnie, to nigdy ze mną w roli głównej. Zwyczajnie nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. W końcu jednak znalazłem się w świecie, w którym bez wspomnianego wymiaru sprawiedliwości nikt sobie nie poradzi. To świat internetu i mediów społecznościowych. Świat, w którym dawny porządek nie istnieje, a emocje i kompleksy biorą górę nad szacunkiem i wartościami.
Jest 8 listopada, dochodzi godz. 20. W jednej z sal pałacyku Konopackiego przy ul. Strzeleckiej, w nowej siedzibie Domu Kultury Praga, trwa właśnie spotkanie dla mieszkańców. Przedstawiciele Zarządu Dróg Miejskich przekonują nas do pomysłu rozszerzenia strefy płatnego parkowania na Pradze-Północ. W pewnym momencie uznaję, że muszę złapać trochę powietrza, i wychodzę na zewnątrz.
Agresor z dzieckiem na rękach
Na schodach spotykam niejakiego Krzysztofa Daukszewicza. To tzw. trzeci aktywista ze stowarzyszenia Dla Pragi, znany w internecie z mocnych i ciętych komentarzy, również wobec mojej osoby. Muszę przyznać, że tzw. internetowy napinacz okazał się równie mocny w rozmowie na żywo. Obrzuca mnie wyzwiskami, bluzga. To nie były przekleństwa, to był rynsztok. Krzyczy na mnie, że jestem bandytą ze stadionu, obrywa się nawet lokalnym mediom, mojemu stowarzyszeniu. Co ciekawe, używa też zwrotów, które społeczność LGBT może uznać za obraźliwe. Daukszewicz czuje się jednak bezpieczny. Jesteśmy w miejscu, gdzie nie sięga monitoring, a on trzyma na rękach swoje dwuletnie dziecko. Malec patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami w czasie, gdy jego ojciec bluzga mu nad uchem.
Przyznam, że byłem w wielu zwariowanych sytuacjach, ale w takiej nigdy. Żywa tarcza z dziecka nie pozwala mi nic zrobić. To typowa prowokacja i być może agresor czeka, aż stracę panowanie nad sobą. Nie straciłem. Na odchodne Daukszewicz rzuca tylko, że jeśli się do niego zbliżę, to spotkamy się w sądzie, że powiadomi policję.
Jak się okazało, nie musiałem nic robić. Dwa dni później, kiedy uznał zapewne, że nie powtórzy już podobnego spektaklu, poinformował na Twitterze, że on i jego syn zostali zaatakowani przez radnego i sprawę kieruje na policję! Jak powiedział, tak zrobił. Wielu uważa, że potraktował mnie łagodnie. Odosobnione miejsce, brak świadków, przecież mógł zgłosić pobicie dziecka…
Zastanawiałem się skąd u takiego człowieka jest tyle agresji. Dziś wiem, że Daukszewicz najwyraźniej nie wytrzymał zderzenia świata wirtualnego z rzeczywistym. Stąd taka nerwowa reakcja.
„Dawaj, przyjedź. Poznańska piz…” Daukszewicz ubliża dziennikarzom
Zastanawiam się, czy jestem sam. Przeglądam więc wpisy aktywisty hejtera w internecie:
– „[…] Danio to jest pizda, a nie skoczek, ale generalnie w ogóle prawicowca trudno zaciągnąć za garaże, żeby dać sobie po ryju, raczej trudno […]” – tu mówi o Danielu Echauście, redaktorze Portalu Warszawskiego, któremu w kolejnych wpisach grozi pobiciem;
– […] Chodź, kutasiarzu, na Pragę, to zobaczysz, jak Żyleta jest z tobą. Dawaj, przyjedź. Poznańska pizdo […]” – tu z kolei straszy redaktora Wojciecha Wybranowskiego z „Do Rzeczy”.
Nie tylko dziennikarze są na celowniku hejtera: „[…] Kacprzak (wiceburmistrz Pragi-Północ – przyp. red.) jest tylko nowobogackim leszczem […]”. Z tego ostatniego chciał szczególnie zakpić i zgłosił w budżecie obywatelskim projekt budowy pomnika, który zilustrował czarno-białym zdjęciem wiceburmistrza. Dla wielu żart, w którym życzy się śmierci, nie został odebrany z uśmiechem.
Wymienione wyżej wpisy to tylko wybrane przykłady patologii Krzysztofa Daukszewicza. Osobiście od kilku miesięcy jestem na celowniku hejtera. Być może dlatego, że jestem radnym, który myśli inaczej, bo bezpośrednio nigdy się z tym człowiekiem nie spotkałem. Jego internetowe wpisy na mój temat to m.in. „wierny kibol-goebbels”, „patuś” etc. W połowie września też postanowiłem zebrać tzw. twórczość tego człowieka w jednym artykule i być może wtedy stałem się jego wrogiem numer jeden. Aktywista Dla Pragi grozi w internecie. Teraz przeprasza [LINK]
„Mnie wyzwał od alkoholików…” Daukszewicz o mieszkańcach
Szukam dalej informacji o aktywiście Daukszewiczu. Wiadomo, że jest synem znanego artysty i satyryka o tym samym imieniu, który występuje w jednym z programów w TVN24. Nasz aktywista reprezentuje stowarzyszenie Dla Pragi. To tzw. ruch miejski o poglądach lewicowych, w dużej mierze realizujący politykę stołecznego ratusza. Członkowie stowarzyszenia, z Daukszewiczem na czele, głównie prowadzą wojnę z kierowcami, rodzicami, a ostatnio nawet z dziećmi. Generalnie jest to grupa młodych ludzi z różnych stron Polski, która spotkała się na Pradze i postanowiła wychować mieszkańców po swojemu. Każdy, kto stanie im na drodze i nie zgodzi się z ich ideami, jest piętnowany w internecie. Wystarczy prześledzić jego aktywność:
– „[…] człowiek ten blokuje wszystkich, którzy są w stanie podważyć jego krętactwa. Mnie wyzwał od alkoholików, po czym skasował post, ale Peszek, bo wszystkie komentarze kierowane do mnie przychodzą również na mail […]”;
– „[…] Mnie ten Pan też zablokował, bo kilkukrotnie kulturalnie bez wyzwisk wykazałem, że jest kłamcą, na co zareagował wyzwiskami pod moim adresem. Cóż taka to już patologia […]”.
Co robić? To podobno bogaty materiał, żeby w końcu tym dziwnym i złym człowiekiem zajęły się służby. Szczególnie że zaraz po zdarzeniu w pałacyku kampania nienawiści wobec mnie ruszyła w najlepsze. Daukszewicz na początku chciał wykorzystać swoją wersję wydarzeń i przekonać do siebie Dzielnicową Komisję Dialogu Społecznego, bez skutku. Następnie przesłał e-mail do Biura Zgodności m.st. Warszawy, które nie podjęło tematu i przekazało „skargę” do Rady Dzielnicy Praga-Północ.
Na koniec jeden z ostatnich wpisów Daukszewicza w mojej sprawie: „[…] jak dla mnie ktoś, kto grozi pobiciem rodzicowi z dzieckiem na ręku, to jest jebaną pizdą […]”.
Pozostaje pytanie, kim jest człowiek, który grozi drugiemu, trzymając na rękach własne dziecko jako tarczę?
Kamil Ciepieńko,
redaktor naczelny „Przeglądu Praskiego”