Przed nami wielkie wyprzedaże, czyli wymarzone produkty w niskich cenach! I co z tego, że kilka dni temu zakończyła się przedświąteczna promocja, a nie tak dawno listopad ze swoim Czarnym Piątkiem i Cyber Monday. Promocje i obietnica niskich cen działają na nas jak magnes. Szacuje się, że liczba ubrań w naszej szafie nie tylko wystarczyłaby nam do śmierci, ale kolejnym sześciu pokoleniom ludzi.
Znajdujemy się w tym momencie roku, w którym polujemy na wymarzone produkty w obniżonych cenach. Tradycyjnie w tym okresie najczęściej kupujemy ubrania, obuwie, dodatki, zabawki, ale także kosmetyki oraz elektronikę. Czyli dokładnie to, co generuje ogromne ilości odpadów. Co roku coraz więcej kupujemy i coraz więcej wyrzucamy, uczymy się korzystać z rzeczy coraz krócej.
Kolorowe ubrania, czarna lista grzechów
Według danych ONZ, branża tekstylna na świecie warta jest prawie 2,5 bln dol. i zatrudnia ponad 300 mln ludzi w światowym łańcuchu dostaw. Jest drugim źródłem zanieczyszczeń zaraz po przemyśle paliwowym. Ciemna strona mody to zużycie ogromnych ilości zasobów naturalnych podczas produkcji, to chemikalia i mikroplastik w wodach, emisja gazów cieplarnianych, ślad węglowy pozostawiany w łańcuchu dostaw, a przede wszystkim miliardy ton trudno rozkładających się śmieci.
1000 produktów dziennie
Marka Shein, lider fast fashion, chwaliła się, że z okazji Black Friday, przeceniła 300 tys. produktów. Ta liczba daje pewien ogląd, z jaką skalą mamy do czynienia. Marka wypuszcza dziennie 1000 (tak, tysiąc dziennie!) nowych produktów – głównie ubrań, dodatków, domowych tekstyliów. Czy ich potrzebujemy? To zależy od definicji słowa „potrzeba”, jednak jako ludzkość, z pewnością nie tylko ich nie potrzebujemy, lecz także stanowią one dla nas ekologiczne zagrożenie.
Przede wszystkim kupujemy dużo więcej niż potrzebujemy. Szacuje się, że liczba ubrań wyprodukowanych i znajdujących się aktualnie w użyciu i łańcuchu dostaw na całym świecie nie tylko wystarczyłaby nam do śmierci. Wystarczyłaby… kolejnym sześciu pokoleniom ludzi. Dziś produkujemy około cztery razy więcej odzieży niż 15-20 lat temu, a liczba ubrań kupowanych co roku wzrasta. Niestety, nie tylko kupujemy coraz więcej, ale też zużywamy coraz szybciej. W wyniku spadającej jakości coraz częściej wybieramy rzeczy niemal „jednorazowe”.
Po 7 lub 8 użyciach ubranie ląduje w koszu
– Przeciętny Europejczyk rocznie wyrzuca kilkanaście kilogramów odzieży, kupi w to miejsce ponad 20 kg kolejnych ubrań, a to i tak nic w porównaniu do danych z USA. Według badań odzieży pozbywamy się przeciętnie po 7-8 użyciach. Sam Wtórpol segreguje 350 ton odzieży dziennie, to około 1,5 miliona sztuk. A jest to tylko jedna sortownia, zajmująca się wyłącznie odzieżą z polskich domów, nie sprowadzamy dodatkowych ubrań z za granicy. Te liczby, 350 ton, 1,5 mln sztuk, dotyczą tylko ubrań z naszych kontenerów rozstawionych w Polsce, zatem to tylko niewielki ułamek całości odzieży wyrzucanej codziennie w naszym kraju. Taka jest właśnie skala konsumpcji – mówi Monika Lipnicka, ekspertka ds. obiegu wtórnego z firmy Wtórpol, która jest właścicielem największej w naszej części Europy sortowni odzieży.
To oczywiste, że po założeniu danej rzeczy 7 czy 8 razy nie potrzebujemy nowej, ale po prostu chcemy ją mieć, a właściwie należałoby powiedzieć, chcemy ją kupić w danym momencie.
Tylko 2 proc. tekstyliów trafia do recyklingu
– Liczba ubrań w polskich domach wielokrotnie przewyższa zapotrzebowanie. Recykling przy takiej skali produkcji i konsumpcji nie rozwiąże problemu, w skali świata recyklingujemy może 2 proc. tekstyliów, nie każda odzież nadaje się też do przetworzenia. Zresztą recykling to np. dla naszej firmy ostateczność, jeszcze przed nim jest obieg wtórny. Powinniśmy jak najczęściej kupować z drugiej ręki a ubrania, których nie potrzebujemy – podać dalej. Ale podkreślam, nawet obieg wtórny nie zwalnia nas z odpowiedzialności. Widzimy, że czasem trudno jest odsprzedać używane ubrania, m.in. dlatego, że wyprodukowano ich dużo za dużo. Nawet instytucje charytatywne mają ich w nadmiarze. Dlatego nawet kupując ubrania używane, starajmy się zachować rozsądek. Mało kto potrzebuje 20 par spodni. Dopiero gdy zaczniemy kupować mniej, a producenci przestaną produkować na potęgę, będzie widać światło w tunelu odpadów – ostrzega Monika Lipnicka.
Ubrania już dawno przestały służyć jedynie do celu pierwotnego, dla którego zostały stworzone tysiące lat temu, czyli dla ochrony przed warunkami atmosferycznymi. Stały się produktami przyjemnościowymi, a zatem, kupowanymi często wyłącznie pod wpływem emocji i dla emocji. Niestety – przyjemność kupowania wymknęła się spod kontroli, a możliwości masowej produkcji, które przyniósł rozwój technologii w przemyśle odzieżowym, stały się wyrokiem dla planety.
„Shop til you drop” – czyli kupuj do upadłego
Mimo że coraz częściej deklarujemy zainteresowanie ekologią, skala konsumpcji rośnie. Już 55 proc. osób z pokolenia Z i millenialsów definiuje siebie jako odpowiedzialnych konsumentów, dla których ekologia jest ważna podczas podejmowania decyzji zakupowych.
Wyprzedaże, okazje zakupowe, czarne tygodnie nie tyle zaspokajają jakiekolwiek prawdziwe potrzeby konsumenckie, co je tworzą, kreując popyt wokół okazji. Jesteśmy bombardowani informacjami o tym, że zniżki dostępne są przez określony czas, że okazja się nie powtórzy, a czas presji się wydłuża. Jaki jest przepis na „magię wyprzedaży”? Przyczyniają się do niej nie tylko handlowcy, ale i media. Początkowo mowa była o Black Friday, potem już także o Cyber Monday, teraz zakupy trwają cały listopad i grudzień, bo marki prześcigają się w uruchamianiu promocji coraz wcześniej, jednocześnie zachęcając do zakupu „na już”, abyśmy nie mieli czasu na przesadną analizę własnych decyzji. Od Halloween mamy płynnie przejść do Dnia Singla (to z kolei tradycja, którą próbuje się przeszczepić z Chin), następnie do przedsprzedaży przed Czarnym Tygodniem, Black Week, no i właściwie mamy cały Czarny Miesiąc. A to tylko preludium przed grudniem – to ostatni moment na zakupy świąteczne. Wszystko to sprawia, że kupujemy impulsywnie, nierozważnie i pod presją czasową. Jest to sprzedawanie emocji, bo głównie na nich opieramy wtedy nasze zakupowe decyzje. Niestety, wiele marek wykorzystuje to w niezbyt etyczny sposób – tworząc pozorne okazje i promocje. Dzięki unijnej dyrektywie Omnibus będzie im jednak o wiele trudniej. Sprzedawcy nie mogą sztucznie podnosić cen tuż np. przed Czarnym Piątkiem (choć obserwując rynek bardzo uważnie da się zauważyć, że niektóre marki po prostu sprytnie zaprzestały jakichkolwiek zniżek równiutko na miesiąc przed Black Week, aby móc informować, że proponowana cena faktycznie jest najniższą od 30 dni).
Okazja kontra zdrowy rozsądek
Do tego dochodzi wywieranie presji zakupowej związanej z „wyjątkowością” i krótkim czasem obowiązywania ofert. A to nic innego niż inna odsłona słynnego FOMO („fear of missing out”) – w dzisiejszych czasach nie chcemy przegapić niczego, z czego korzystają inni. Czy okazje są faktycznie niepowtarzalne? W rzeczywistości w uśrednieniu zniżki nie przekraczają 10 proc., a statystycznie na najniższe ceny możemy liczyć w okresie wakacyjnym. Nie istnieją żadne mechanizmy prawne mogące ograniczać naszą pogoń za okazją nie do przegapienia. Tu możemy jedynie liczyć na własny zdrowy rozsądek i samokontrolę.
– Stawiajmy rzeczy wysokiej jakości, solidnie wykonane, które posłużą dłużej. Niestety często są one droższe. Ale nierzadko „cost per wear” czyli przelicznik, ile kosztuje pojedyncze założenie ubrania, wskazuje, że kupienie w wyższej cenie czegoś, co będziemy nosić częściej i dłużej jest bardziej opłacalne, niż zakup tanich rzeczy niskiej jakości – zapewnia Monika Lipnicka. – Dodatkowo rzeczy słabej jakości często nie nadają się już do drugiego obiegu, nie skorzysta na nich nikt, możemy je w najlepszym razie skierować do recyklingu, więc cena tanich ubrań jest wysoka, zwłaszcza dla planety.
Gospodarka cyrkularna czy liniowa
Nadkonsumpcja ubrań i zabawek ma negatywny wpływ na środowisko właściwie na wszystkie możliwe sposoby: zwiększa zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby, sprzyja wylesianiu i degradacji gleby, wymaga dużych ilości zasobów naturalnych, a przede wszystkim stwarza niewyobrażalne problemy z zagospodarowaniem odpadów.
Rozwiązaniem problemu mogłaby być gospodarka cyrkularna, czyli oparta na obiegu zamkniętym. Chodzi o system, w którym ogranicza się zużycie zasobów, liczbę odpadów, oraz emisję zanieczyszczeń poprzez wydłużanie cyklu życia produktów. Podczas, gdy dominująca dziś gospodarka liniowa, zwykle określana jako model „kup-użyj-wyrzuć”, często prowadzi do jednorazowego użycia produktu.
Branża odzieżowa jest jedną z największych zagrożeń dla planety
To właśnie skrócenie cyklu życia produktów przy jednoczesnym wzroście produkcji sprawiają, że branża odzieżowa staje się jednym z najważniejszych zagrożeń dla ekosystemów. Przejście od gospodarki liniowej do cyrkularnej staje się nie tylko opcją, ale koniecznością dla ochrony naszej planety przed skutkami nadmiernej eksploatacji zasobów naturalnych. Odpowiedzialność konsumentów polega na rezygnacji z niepotrzebnych zakupów, wspieraniu marek dbających o środowisko oraz aktywnym udziale w procesie budowy gospodarki opartej na obiegu zamkniętym.
Zdaniem Moniki Lipnickiej zmiany są możliwe, ale niezbędna jest współpraca wielu interesariuszy. – Prawodawcy powinni pochylić się nad nowymi przepisami dotyczącymi produkcji i utylizacji tekstyliów, przemysł odzieżowy powinien produkować w sposób bardziej zrównoważony oraz z uwzględnieniem realnych potrzeb rynku. Odpowiedzialność konsumentów polega na ograniczeniu zakupów i dokonywaniu odpowiedzialnych decyzji. Odpowiedzialna decyzja zakupowa uwzględnia nasze realne, a nie chwilowe potrzeby, bierze pod uwagę to, w jaki sposób dana rzecz została wyprodukowana, ale też to, w jaki sposób zostanie przez nas zutylizowana. Najgorsze co możemy zrobić, to kupić pod wpływem chwili, używać sporadycznie, a na koniec bezmyślnie wyrzucić do odpadów zmieszanych – tłumaczy Monika Lipnicka.
Szaleństwo nadprodukcji
Moda to branża bardzo „konsumencka”, przeznaczona dla indywidualnego klienta, a coraz częściej, właściwie głównie dla jego przyjemności. Akurat w tej branży to właśnie decyzje zakupowe klientów mają ogromne znaczenie. Wybory indywidualnych konsumentów, w połączeniu z ewentualnymi uregulowaniami prawnymi, które mogą nadejść niebawem np. ze strony Komisji Europejskiej, mogą powstrzymać szaleństwo nadprodukcji.
Konsumentom zaleca się co najmniej przestrzeganie zasady 3R: reduce (ogranicz), reuse (używaj wielokrotnie), recycle (oddaj do recyklingu). Konieczność zmiany nawyków i zwrócenia uwagi na jakość, a nie ilość, staje się kluczowym elementem walki ze skutkami nadmiernego konsumpcjonizmu. Redukcja zakupów, wielokrotne użytkowanie produktów oraz oddawanie niepotrzebnych ubrań do obiegu wtórnego lub w ostateczności do recyklingu, to praktyki, które mogą ograniczyć negatywny wpływ szybkiej mody, a z nią także wielkich wyprzedaży na środowisko.
Co zrobić z niepotrzebnym ubraniem? Pojemniki na używaną odzież na Pradze
Konieczność przechodzenia od gospodarki liniowej do cyrkularnej wydaje się nieuniknionym krokiem dla ochrony naszej planety. Konsumentom zaleca się wspieranie marek, które promują etyczne praktyki, zrównoważoną produkcję i odpowiedzialne podejście do ekologii, ale to nie wszystko. Ostatecznym, choć może najtrudniejszym do przyjęcia wyzwaniem jest ograniczenie konsumpcji ubrań, prowadzące do spadku produkcji.
Nadmiar szkodzi
– Część z nas nauczyła się już czytać składy, metki, w poszukiwaniu informacji o materiale oraz pochodzeniu; część z nas – kupować na rynku wtórnym. Teraz czas na ograniczenie ilości. Można to porównać do diety – chcąc utrzymać nienaganną sylwetkę i zdrowie powinniśmy nie tylko wybierać dobre produkty, ale też po prostu spożywać tyle jedzenia, ile realnie potrzebujemy, nadmiar szkodzi. Świat wyglądałby inaczej, gdybyśmy zaczęli kupować naprawdę tylko to, czego potrzebujemy. Dodatkowo zalecam kupować takie rzeczy, które mamy szansę nosić wielokrotnie i co ma szansę posłużyć w przyszłości dłużej, jeśli nie nam, to komuś innemu – mówi Monika Lipnicka.
Czy wyprzedaże są w ogóle potrzebne?
Gospodarce i handlowi wciąż w dużej mierze tak, ponieważ sprzedawcy mają szansę wyprzedać towar zalegający w magazynach, a klienci są bardziej niż zazwyczaj skłonni do zakupów. Niemniej jednak mówi się coraz więcej o tym, że w okresie wielkich wyprzedaży częściej niż zwykle dochodzi do nadużyć i łamania prawa pracy oraz do dumpingu cenowego budującego pozycję wielkich sieci, które jeszcze bardziej powiększają przewagę nad małymi, lokalnymi sprzedawcami. Czy są one korzystne dla kupujących? I tak, i nie. Zdarzają się wówczas prawdziwe okazje, które przy rozsądnym zaplanowaniu zakupów można wykorzystać i w ten sposób zaoszczędzić. Trudno jednak nazwać zyskiem zakup czegoś, co w ogóle się nie przyda, nie było zaplanowane w budżecie lub trafi na śmietnik po jednym lub kilku użyciach.
– Niebawem będziemy musieli zrozumieć, że nie stać nas na tak rozbuchaną konsumpcję i przedmioty o krótkim cyklu życia, „jednorazowe”. Liczę na to, że pokolenie naszych dzieci i wnuków będzie dysponowało już zupełnie inną świadomością ekologiczną. Warto przy różnych okazjach tłumaczyć dzieciom, ale też starszemu pokoleniu, dlaczego nie chcemy zbędnych rzeczy. Święta to świetna okazja, żeby porozmawiać o świątecznych „promocjach”, kupowaniu za dużo, o kreacjach na jedną okazję, o zalegających rzeczach z lat poprzednich – zachęca Monika Lipnicka.
Agnieszka Wrońska – ekspertka ds. strategii komunikacyjnych i marketingu społecznie odpowiedzialnego, w agencji Come Creations Group prowadzi m.in. biuro prasowe Fundacji Eco Textil.