Aktywiści miejscy wymusili na urzędnikach lukratywne zlecenie na prowadzenie Domu Sąsiedzkiego na Pradze-Północ – ustalił portal Niezależna.pl.
Jak podaje Niezależna, wbrew woli zarządu dzielnicy Praga-Północ i zdrowemu rozsądkowi Praskie Stowarzyszenie Mieszkańców (PSSM) „Michałów” zostało wybrane na gospodarza Domu Sąsiedzkiego przy ul. Łochowskiej 39/7 na Pradze-Północ. To placówka, która ma służyć mieszkańcom i organizacjom pozarządowym. Głównie posłuży tym drugim, ponieważ wiążą się z tym wysokie środki – prawie 300 tys. zł
W protokołach z posiedzeń komisji konkursowej można znaleźć informację, że oferta „Michałowa” była wyższa o prawie 50 tys. zł od propozycji składanych przez konkurencję, np. Polskie Stowarzyszenie Coachingu i Rozwoju, prowadzące wiele społecznie ważnych programów. Jak informuje Niezależna, oferty pod kątem merytorycznym były niemal takie same.
Konkurs konkursem, a zlecenie musi być po naszej stronie
Stowarzyszenie przegrało więc konkurs, a Sylwester Klimiuk, członek zarządu tej organizacji, złożył skargę na dzielnicę. Przekonywał, że jego stowarzyszenie prowadziło już dom sąsiedzki i ma odpowiednie doświadczenie. Jednak zdaniem zarządu dzielnicy nie było to wystarczającym argumentem, dlatego oferta został odrzucona.
Z pomocą przyszły aktywistom władze miasta, które przejęły kontrolę nad przetargiem i umożliwiły im zarządzanie placówką. Warto pamiętać, że ruchy miejskie mają swoich przedstawicieli w najwyższych władzach miasta – to z ich poparciem startowała w wyborach dyrektorka-kordynatorka Justyna Glusman. Pod zarządzeniem w sprawie wyboru oferty stowarzyszenia podpisał się sam prezydent Rafał Trzaskowski.
Wiceburmistrzowie Pragi: Dariusz Kacprzak i Dariusz Wolke wskazali jednak, że umowa w takiej formie jest niezgodna z przepisami ustawy o finansach publicznych, a ogromna różnica w cenie nie spełnia kryteriów gospodarności. Za złamanie tych przepisów, które nabierają szczególnego znaczenia w czasie recesji spowodowanej pandemią, grozi odpowiedzialnością przed Regionalną Izbą Obrachunkową i nawet kara w postaci zakazu wykonywania funkcji publicznych.
Wynagrodzenie na poziomie pensji dyrektora szkoły
Argumenty dzielnicy nie przekonały jednak Sylwestra Klimiuka, który przekonywał, że Dom Sąsiedzki pod zarządem jego stowarzyszenia szczególnie sprawdzi się w czasie pandemii. Tłumaczył też, że dotychczasowa działalność „Domu” cieszyła się dużym powodzeniem i uznaniem mieszkańców.
Jak ustaliła Niezależna, za „sukcesem” placówki stoi żona Sylwestra Klimiuka, która w ramach poprzedniej umowy, za niespełna rok pracy w roli kierownika Domu Sąsiedzkiego zarobiła 60 tys. zł. To wynagrodzenie dyrektora szkoły. Na liście wynagrodzeń jest też Krzysztof Michalski, szef drugiej grupy aktywistów – ze stowarzyszenia „Dla Pragi”. Był on też wcześniej przewodniczącym Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego (DKDS), której przedstawiciele – czyli jego dawni koledzy – stanowili połowę składu komisji konkursowej.